czwartek, 1 sierpnia 2013

Pokój z widokiem na Andy

Możliwe, że zabrzmię trochę jak fanatyczna wielbicielka Anny Jantar, ale muszę odwołać się po raz kolejny do tekstu wspomnianej już piosenki: "najtrudniejszy pierwszy dzień, jutro sam przekonasz się".

Mój pierwszy dzień w Chile na pewno nie należał do łatwych: walizka poczuła się na tyle związana z Europą, że została w Madrycie, dzień należał do najzimniejszych w ciągu ostatniego miesiąca... Ale już od drugiego dnia, po odzyskaniu bagażu, zmianie pogody i ujrzeniu słońca wszystko jest jak powinno. 

Santiago ma jak dla mnie bardzo południowoeuropejski klimat, porównałabym je z atmosferą panującą w Hiszpanii, ale podejrzewam, że już niedługo na własnej skórze przekonam się o wyjątkowości tego miejsca. 

A na razie chciałabym pokazać Wam coś co urzekło mnie od pierwszej chwili i nie przestaje zachwycać - Andy. 

Z wielu miejsc w mieście można podziwiać ośnieżone pasma górskie

Pewnie zabrzmi to dziwnie, ale podróż metrem na położony poza miastem kampus mojej uczelni należy do moich ulubionych części dzisiejszego dnia. Mogę się napatrzeć do woli na "Cordilleras", jak tutaj nazywa się pasma górskie, po obu stronach pociągu. 

Sam pobyt na kampusie również dostarcza wrażeń estetycznych


Andy to zdecydowanie najlepsze zakończenie horyzontu jakie mogę sobie wyobrazić. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz