sobota, 28 września 2013

Rodeo

W poście dotyczącym Fiestas Patrias wspomniałam o rodeo. Miałam okazję zobaczyć jak zobaczyć jedno w nich w czasie pobytu w miejscowości Talca, położonej na południu od Santiago. Chilijska wersja rodeo w niczym nie przypomina amerykańskiego rodeo znanego z filmów, dlatego uznałam, że poświęcę jej trochę więcej uwagi.

Na początku warto wspomnieć, że rodeo jest uznawane za sport narodowy Chile. W każdym mieście znajdują się areny nazywane medialunas (hiszp. półksiężyce), na których odbywają się rodea.

W rodeo biorą udział pary jeźdźców - huasos - ubranych w tradycyjne stroje.
Jeźdźcy przed rozpoczęciem rodeo
Rodeo jest też sportem rodzinnym - bardzo często biorą w nim udział ojciec z synem, dziadek z wnukiem lub bracia, 


"Nowocześni" huasos dla własnego bezpieczeństwa noszą kaski. 

Zadaniem podczas rodeo jest przytrzymacie cielaka na bandach położonych na bokach areny. W zależności od tego jak cielak został przytrzymany zawodnicy otrzymują odpowiednią ilość punktów. Najpierw jeźdźcy ścigają cielaka w oddzielonej części, a potem gdy zwierze jest przestraszone zostaje wypuszczone na arenę gdzie ścigają go jeźdźcy




 Dla każdej pary jeźdźców przeznaczone jest inne zwierzę. Po skończonej rundzie zadaniem huasos jest zapędzenie cielaka z powrotem do zagrody.


W porównaniu z hiszpańską corridą, którą widziałam w przeszłości, rodeo wypada dość niewinnie: zwierzęta nie są zabijane, a jedynie poobijane i przestraszone, jednak mimo wszystko nie mogę zaliczyć rodeo do ulubionych sportów... 

piątek, 20 września 2013

Fiestas patrias

 Chilijczycy kochają wrzesień. Robi się coraz cieplej, ludzie częściej uśmiechają się na ulicy, no i oczywiście zbliżają się wyczekiwane przez wszystkich Fiestas Patrias, czyli obchody Świąt Narodowych

Fiestas Patrias składają się z dwóch ważnych świąt: 18 września, który upamiętnia powstanie pierwszej niezależnej od Hiszpanii junty z roku 1810, od której zaczął się proces uniezależniania się od Półwyspu Iberyjskiego, oraz 19 września znanego jako Día de las Glorias del Ejército de Chile (hiszp. dzień chwały armii chilijskiej) .

18 września w każdej miejscowości odbywają się defilas, pochody, w których biorą udział przedstawiciele szkół, instytucji pozarządowych, Kościoła, stowarzyszeń.
Dzieci ubrane w tradycyjne stroje na paradzie w mieście Constitución

Dzieci ubrane w tradycyjne stroje na paradzie w mieście Constitución


Najsłynniejsza defilada Chile odbywa się 19 września: w stolicy kraju, gdzie siły zbrojne prezentują się prezydentowi oraz zebranym mieszkańcom.

Prezydent Pinera podczas parady wosjkowej



Całość (2.36h)  tegorocznej Defilady Wojskowej można zobaczyć pod tym adresem:
http://www.youtube.com/watch?v=r-lO84vUblM

Czy to znaczy, że wszyscy mieszkańcy Chile są niesamowicie patriotyczni?

Może i tak, ale Fiestas Patrias to nie tylko ważne wydarzenie w życiu państwa, to przede wszystkim rodzinne święto podczas którego można razem pojeść, popić, potańczyć i jeszcze raz pojeść. Bo Fiestas Patrias to przede wszystkim dużo radości i... jedzenia.

Najważniejszym punktem obchodu świąt jest asado czyli grill. 18 i 19 września Chiliczycy przygotowują grille wraz z rodzinami i przyjaciółmi. Spożywa się niewyobrażalne ilości mięsa w postaci steków, kiełbasek, żeberek czy szaszłyków.

W każdym mieście na czas Fiestas Patrias znajduje się fonda, coś na kształt naszego festynu, gdzie można zjeść tradycyjne przysmaki, zakupić różnego typu bibeloty od rękodzieła przez zabawki aż po ubrania.

Fonda o poranku

Na każdej fondzie można znaleźć wiele rozrywek: od piłkarzyków, poprzez strzelnice i ruletkę. 

Duże wrażenie robią ludzie tańczący tradycyjny taniec Chile: cueca. Tańczą go i duzi i mali. Wieczorami namioty na fondas zapełniają się tancerzami wspólnie świętującymi uniezależnienie się od Hiszpanii.
Chiliczycy tańczący cueca na ulicy podczas parady 18 września
Oto jak bawili się mieszkańcy Constitución na fonda 18 września:
 

Fonda to nie tylko jedzenie i tańce. Jest to również okazja do wspólnych toastów. Podczas Fiestas Patrias najpopularniejszym napojem alkoholowym jest chicha, czyli słodkie, domowe wino.

Innym typowym napojem podczas tych świąt jest terremoto (hiszp. trzęsienie ziemi) - drink na bazie słodkiego wina i ananasów, z dodatkiem lodów i grenadyny


Z niealkoholowych napoi najpopularniejszy jest mote con huesillos - napój z odmiany kukurydzy z sokiem brzoskwiniowym.

Podczas tych obchodów w wielu miastach szczyty popularności przeżywa rodeo: tradycyjny sport Chilijczyków.

Chilijskie fiestas patrias na pewno utraciły swój dawny charakter i zostały skomercjalizowane, jednak mimo to wciąż mają swój klimat i pokazują, że mieszkańcy tego kraju potrafią cieszyć się z życia i nie zapominają o swoich tradycjach.

sobota, 14 września 2013

Cachai?

- ¿Te tinca algún carrete hoy?
- No po. Tengo demasiado caña después ayer. 
- ¡Que fome! 

Osoby nie znające hiszpańskiego mogę pocieszyć - dla większości znających ten język powyższy "dialog" jest niezrozumiały.

Wyjeżdżając na stypendium wciąż słyszałam, że w Chile "nie mówi się po hiszpańsku" i że mam się nastawić na to, że nie będę nic rozumieć. Moi rozmówcy przestrzegali mnie przed chilijskim z dwóch powodów.

Po pierwsze mieszkańcy tego kraju mówią bardzo szybko i dość niewyraźnie. Dla osób przyzwyczajonych do czystego akcentu z Kastylii pierwsze zetknięcie z Chilijczykiem może się zakończyć szokiem.

Po drugie chilijska wersja hiszpańskiego jest niezwykle bogata w idiomy i ciągle się zmienia. Sprawia to wiele problemów osobom, które uczyły się hiszpańskiego w Hiszpanii lub swoich ojczystych krajach. Mieszkańcy Chile doskonale o tym wiedzą i starają się pomóc obcokrajowcom przystosować się do nowego słownictwa. Na spotkaniu organizacyjnym na uniwersytecie otrzymaliśmy specjalnie przygotowany słownik najczęściej używanych "chilenizmów".

Osobiście nie miałam za dużych problemów z "chilijskim", dzięki dwóm semestrom spędzonym w Andaluzji. Moi wcześniej wspomniani rozmówcy słysząc to zawsze się uspokajali. W powszechnej opinii Andaluzyjczycy mówią tylko trochę lepiej niż Chilijczycy, więc skoro zdołałam przeżyć 10 miesięcy na południu Hiszpanii dam sobie radę i w Chile.

W czym jeszcze "chilijski" różni się od hiszpańskiego? Chilijczycy z upodobaniem dodają sylabę "po" na końcu zdań. "Po" nie ma żadnego znaczenia, jest po prostu dodatkiem :) Bardzo często dla upewnienia się czy rozmówca się z nimi zgadza dodają na końcu zdań Cachai? - rozumiesz?

Tyle z teorii. A jak jest w praktyce? Z przyjemnością prezentuję próbkę "chilijskiego" :)

Hiszpania          Chile
1000 peso         - una luca
100 peso           - una gamba
los pendientes    - los aros (kolczyki)
la fiesta              - el carrete (impreza)
coger                 - tomar (wziąć)
la copa              - el trago (drink)
manechar           - conducir (prowadzić samochód)
entender            - cacher  (rozumieć)
el novio/la novia - el pololo/la polola (chłopak/dziewczyna, z którymi się umawiamy)
el departamento - el piso (mieszkanie)
la pieza              - la habitación (pokój)´
la resaca            - la caña (kac)
que guay!           - que bacan! (super! świetnie!)
aburrido             - fome (nudny)
el abuelo             - el tata (dziadek)
te parece bien?   - te tinca? (pasuje Ci?)

Dużo różnic występuje też w nazwach warzyw i owoców.
Malutka próbka:

Hiszpania           Chile
el aguacate       - la palta (awocado)
la fresa          - la frutilla (truskawka)
el calabacin   - el italiano (cukinia)
el guisano      - los averejas (groszek)
el maíz           - el choclo (kukurydza)

Wszystko wskazuje na to, że po powrocie będę musiała nauczyć się mówić od nowa po hiszpańsku, żeby móc porozumieć się ze znajomymi z Europy, albo zdać egzamin potwierdzający poziom znajomości języka.  

środa, 11 września 2013

11.09.1973

11 września na całym świecie kojarzy się dość jednoznacznie: atak na World Trade Center w 2001 roku. W Chile ta data łączy się z zupełnie innym wydarzeniem, z ich osobistą tragedią z przed 40 lat.

11.09.1973 roku przeprowadzony został zamach stanu, kończący 3 letnią prezydenturę Salvadora Allende.
Salvador Allende - lewicowy polityk chilijski. Podczas swojej prezydentury planował nacjonalizację przemysłu, zamrożenie cen miedzi i reformy rolne. Plan nie został przeprowadzony do końca, jednak reformy wywołały wysoką inflację, niedobory żywności oraz ogólne niezadowolenie społeczeństwa.  Prezydent stracił też poparcie parlamentarne
Zamachu dokonała Junta Wojskowa pod wodzą gen. Augusto Pinocheta. Zbombardowano pałac prezydencki, przebywający tam prezydent Allende popełnił samobójstwo. Uważa się, że bardzo dużą rolę we wspieraniu działań wojskowych odegrało CIA.

Gen. Pinochet rządził Chile przez ponad 15 lat.  Doprowadził do przeprowadzenia w Chile wielu liberalnych reform ekonomicznych - zprywatyzowano prawie całą gospodarkę, wprowadzono zasady wolnego rynku, wyeliminowano proteksjonistyczne zasady wolnego rynku. W czasach jego dyktatury brutalnie rozprawiono się z opozycją, wiele osób zniknęło bez śladu. Szacuje się, że w wyniku polityki Junty Wojskowej zginęło ponad 3 tysiące osób. Po przegranym plebiscycie w 1988 roku oddał władzę demokratycznie wybranemu prezydentowi. 
Mimo, że Pinochet nie żyje od 7 lat, etap dyktatury wciąż nie jest zamknięty dla Chilijczyków. Pinochet oraz inne osoby odpowiedzialne za łamanie praw człowieka nigdy nie zostały osądzone i skazane. Kilka dni przed 40 rocznicą zamachu stanu tysiące Chilijczyków wyszło na ulicę:


10 września o godzinie 1210 osób położyło się na chodniku przy głównej ulicy miasta by upamiętnić tysiące osób zaginionych bez śladu w czasie dyktatury.


W chwili oddania władzy Pinochet był popierany przez znaczną część społeczeństwa. Z upływem zmienia się ocena dyktatury wśród obywateli Chile -  lat rośnie liczba osób uważających rządy Pinocheta za "jednoznacznie" złe. Po raz pierwszy w telewizji można było zobaczyć niepublikowane wcześniej nagrania z czasów dyktatury. Oficjalne przeprosiny za zaniechania w czasie dyktatury wystosował związek sędziów, oraz Sąd Najwyższy i dziennikarze.

Atmosferę zagęszczają również zbliżające się wybory prezydenckie. Wśród kandydatów znajdują się córki dwóch generałów z czasów przewrotu:  Michelle Bachelet, której ojciec pozostał wierny Allende po przewrocie i zmarł po miesiącu tortur, oraz Evelyn Matthei, której rodzic był członkiem Junty i ministrem w rządzie Pinocheta. W polityce wciąż jest aktywnych wiele osób wspierających Pinocheta w trakcie dyktatury - z ich strony płyną nieustanne usprawiedliwienia dla zamachu, tłumaczące go fatalną sytuacją w kraju podczas rządów Allende.  Ten rozdział historii Chile nie zostanie więc szybko zamknięty- Brakuje najważniejszego, poniesienia konsekwencji.

Osobom znającym język hiszpański polecam obejrzenie cyklu filmów dokumentalnych "Imagenes Prohibidas" - wszystkie odcinki można znaleźć tutaj: http://www.chilevision.cl/movil/videos/3785-revive-el-capitulo-de-estreno-de%E2%80%93chile-las-imagenes-prohibidas.html oraz serial oparty na prawdziwej historii "Ecos de Historia".



piątek, 6 września 2013

Siataniści

Mówią, że do dobrego człowiek szybko się przyzwyczaja. Mieszkając w Polsce przywykłam, że idąc na zakupy powinnam zabrać materiałową torbę lub dużą plastikową siatkę, żeby nie musieć płacić za kolejne "foliówki". Przyjęłam ten stan rzeczy za oczywisty i dlatego pierwsza wizyta w chilijskim supermarkecie zakończyła się dla mnie szokiem. 

Stojąc w kolejce zauważyłam, że przy każdej kasie stoi dodatkowy pracownik. Nie poświęciłam im jednak zbyt wiele uwagi aż do momentu, gdy kasjerka zaczęła kasować moje towary. Ze zdumieniem zauważyłam, że bardzo szybko zostają wkładane do foliówek przez tego dodatkowego pracownika. Oczywiście, każda rzecz musiała zostać spakowana z innymi, podobnymi do siebie towarami. Dwa jogurty otrzymały swoją siateczkę, ten sam los spotkał szampon i pastę do zębów. Trzecia siatka przypadła bananowi i pomidorom. Woda, stojąca widocznie wyżej w hierarchii otrzymała aż dwie foliówki. Zdumiona zapłaciła, zabrałam swoje zakupy i poszłam do domu. Już na miejscu zaczęłam się zastanawiać, co ja mam począć z tymi wszystkimi siatkami?

Każda wizyta w supermarkecie kończy się tak samo. Wracam do domu z kolejnymi siatkami, i upycham je do pojemnika, gdzie spoczywają te przyniesione tydzień wcześniej. Próba pakowania zakupów do materiałowej siatki lub plecaka zawsze kończy się porażką. Pakowacze są bardzo zręczni i szybcy: ani się obejrzysz, a wszystko już jest spakowane.

Któregoś dnia, stojąc w kolejce zauważyłam, że ludzie przede mną wręczają monety "pakowaczom". Pomyślałam sobie, że Chile chyba zwariowało, bo skoro supermarket ich zatrudnia, to czy naprawdę muszę im wręczać napiwki? Dopiero później mi wytłumaczono, że te osoby wcale nie są zatrudniane przez supermarket: ich pensją są pieniądze wręczane im przez ludzi. Ta informacja trochę mnie zdziwiła, bo w Polsce pakowaniem zakupów za drobne trudnią się zazwyczaj harcerze, a ci ludzie zdecydowanie nie wyglądali na harcerzy. Od tamtej pory jednak po każdych zakupach znajduję 200-300 peso, które wręczam mojemu pakowaczowi. Nieważne, że najchętniej nie korzystałabym z jego usług i użyłabym mojego plecaka, koniec końców on w ten sposób zarabia na życie.

Populacja plastikowych siatek w moim mieszkaniu wciąż rośnie. Chyba czas poszukać w internecie sposobów niecodziennego wykorzystania foliówek... Jakieś pomysły?


środa, 4 września 2013

Smog

Smog nie powinien być dla mnie niczym nowym: od paru lat mieszkam i studiuję w Krakowie, w którym powietrze należy do najbardziej zanieczyszczonych w Polsce, a może i w Europie.

Jednak smog w Santiago robi wrażenie. Przede wszystkim dlatego, że bardzo łatwo można go zobaczyć. Wystarczy wspiąć się na któreś z parkowych wzgórz by zauważyć, że Andy na horyzoncie giną w mlecznej lub szarawej chmurze.

Aby zobaczyć ładną panoramę miasta z najwyższego wzgórza Cerro de San Cristóbal, należy udać się tam o poranku lub późnym wieczorem. Wtedy jest nadzieja, że smog będzie utrzymywał się na tyle nisko, by można było dojrzeć góry w oddali. Mieszkańcy Santiago polecają też widoki bezpośrednio po deszczu: woda ściąga zanieczyszczenia. Będę musiała kiedyś spróbować.

Jak na razie jedyne widoki ze wzgórza San Cristóbal, które dane mi było zobaczyć wyglądały tak:



Chilijczycy bardzo narzekają na stan swojego powietrza i gdy tylko mogą uciekają z miasta. Najszybszą drogą ucieczki jest wycieczka w pobliskie góry, gdzie można odetchnąć świeżym powietrzem i popodziwiać cym oddycha się na co dzień. Również ja wybrałam się ostatnio na wędrówkę by odpocząć od miejskiego zgiełku. Jak na szlak położony tuż za miastem, oferował niesamowite wrażenia estetyczne:

W tle widać smog nad Santiago



W maju 2013 Ministerstwa Środowiska poinformowało, że stan zanieczyszczenia powietrza jest najniższy od 16 lat. Na pewno jest to dobra wiadomość, ale wciąż jeszcze daleko do dnia, w którym będzie można obserwować Andy o każdej porze.

Na razie z niecierpliwością czekam na deszcz, by zaraz po nim wybrać się albo na Cerro de San Cristóbal, albo w góry. 

piątek, 30 sierpnia 2013

Zatrzęś mną!

Nagle budzisz się ze snu. Masz wrażenie, że Twoje łóżko w ciągu nocy musiało chyba wzbogacić się o znany ze starych filmów mechanizm wibrujący, ponieważ trzęsie się na wszystkie strony. Nie, jednak to nie to. Krótkie spojrzenie na resztę pokoju, mija kilka sekund. Nie jest źle, myślisz, obracając się na drugi bok. Nic się nie dzieje, to tylko małe trzęsienie ziemi. 

Wybierając się do Chile byłam świadoma, że kraj leży w jednym z najbardziej aktywnych sejsmicznie regionów na świecie. Ale co innego wiedzieć, że zdarzają się trzęsienia ziemi, a co innego je przeżyć. Podczas mojego pierwszego miesiąca tutaj ciągle słyszałam, że to się zdarza i co całkiem często, oraz że nie należy się przejmować. Moi współlokatorzy co jakiś czas mi przypominali, że jak kiedyś mnie obudzą wstrząsy mam się nie bać. Bo to normalne. 

Niemniej jednak dla większości studentów zagranicznych dzisiejszy poranek był wyjątkowy. Nasze pierwsze odczuwalne trzęsienie ziemi! Każda rozmowa na uniwersytecie zaczynała się od zwrotu "Obudziłeś się jak trzęsło? ja też! Ale dziwnie!", a tym wymianom zdań nieodmiennie towarzyszyły zdziwione lub rozbawione spojrzenia studentów z Ameryki Południowej. Trudno się dziwić - dla nich to chleb powszedni. Myślę, że jeszcze z dwa takie wstrząsy i na Europejczykach też przestanie to robić wrażenie. 

Moja koleżanka z zajęć powiedziała mi dziś, że bardzo dobrze, że ostatnio jest dużo małych wstrząsów. To znaczy, że płyty tektoniczne przesuwają się powoli i nie należy się spodziewać dużego trzęsienia Ziemi.  
Pozostaje mi mieć nadzieję, że to prawda, i że uda mi się nie doświadczyć takich wstrząsów jakie nawiedziły Chile w 2010 roku. Trzy lata temu trzęsienie ziemi o skali ponad 8 w skali Richtera zniszczyło wiele zabytkowych budynków i spowodowało śmierć setek osób. 

Z trzęsieniami ziemi związane jest jeszcze jedno zjawisko: tsunami. Największe nawiedziło Chile po wstrząsach w 2010 roku.

Przy mniejszych ruchach płyt tektonicznych tsunami nie występuje. W nadmorskich miejscowościach na nadbrzeżu można zaobserwować takie znaki: 
"Strefa zagrożenia tsunami"

Mijając te oznaczenia po raz pierwszy, w położonym nad oceanem Valparaiso, czułam się nieswojo. Tsunami nie kojarzy się najlepiej. Wtedy też pomyślałam, że w sumie to może dobrze, że nie mieszkam nad morzem, tylko w głębi lądu. 

Statystyki mówią, że silne wstrząsy, jak te z 2010 roku, zdarzają się raz na 20 lat. Pozostaje mi wierzyć, że to prawda, i cieszyć się, że mieszkam w dwupiętrowym budynku  i daleko od morza :) 

niedziela, 25 sierpnia 2013

Jak ugryźć milion peso...

Gdy myślimy o krajach pozaeuropejskich wyłączając USA i Kanadę, generalnie wydaje nam się, że są tańsze niż Europa. A w azjatyckich i południowoamerykańskich ceny na pewno są niższe niż w Polsce.

Niestety. Wszystkich tych, którzy myślą w kategorii "Chile? Ale super! Będziesz żyła jak król za jednego dolara tygodniowo!", muszę rozczarować. Chile wraz z Argentyną i Brazylią należy do najdroższych krajów Ameryki Południowej, w których to państwach ceny są porównywalne do krajów strefy euro.

Ale od początku. Moje pierwsze zderzenie z chilijską walutą, peso, wprawiło mnie w zdumienie. Pokój do wynajęcia kosztuje 200.000 peso, czyli... ile właściwie? Wszystkie ceny wydawały mi się olbrzymie, a to z uwagi na ilość zer i wielkość nominałów. Całe szczęście istnieją internetowe przeliczniki walut, i już po minucie mogłam się dowiedzieć, że 200.000 peso to jakieś $400. Po kilku dniach pobytu, żeby nie musieć pamiętać, że 1zł to 163 peso (a później mnożyć/dzielić przez 163), nauczyłam się posługiwać się prostą sztuczką przeliczania na dolary: "odcinamy" trzy zera od końca a następnie mnożymy razy dwa. Dziecinnie proste :)
Banknoty 10.000 peso

Mimo, że ceny większości produktów zaczynają się od 100peso wypuszczono także monety 1 i 5 peso. 


Napisałam, że w Chile tanio nie jest. Jak więc wyglądają ceny?

- przeciętna cena za pokój/miesiąc: 170.000 - 220.000 peso (można znaleźć i droższe i tańsze)
- butelka CocaColi 591ml: 700 peso
- obiad "menu dnia": 3.400 - 6.000 peso
- bilet komunikacji miejskiej (metro): 670 peso
- lokalne piwo 1l: 1.400 peso
- chleb (coś na kształt tostowego): 1.500 peso
- taksówka na odcinku 4km: 2.000 peso (o ile nie dasz się oszukać ;) )
- drink w barze: 3.000 peso
- kawa nescafe małe opakowanie: 1.200 peso
- wędlina drobiowa 200g: 1.400 peso
- ser żółty 200g: 2.500 peso

*są to wartości przybliżone, ponieważ ceny różnią się oczywiście w zależności od miejsca gdzie robimy zakupy.

Na koniec przedstawiam mój "skarb", Dostałam go pewnego dnia w sklepie od pana, który stwierdził, że za kilka lat ta moneta będzie warta fortunę. I że mam ją trzymać. No więc trzymam:

Moneta 10 peso ze znakiem wolności - symbolem dyktatury wojskowej.
Obecnie rzadko spotykana, ponieważ nowo wybijane monety zdobi wizerunek Bernardo O'Haggins lub plemienia Mapuche.
Możliwe jednak, że za kilka lat będzie coś warta ;) 

wtorek, 20 sierpnia 2013

Cerro de Santa Lucía

Drugiego dnia mojego pobytu w Santiago,w czasie spaceru, trafiłam przypadkiem do Cerro de Santa Lucia. Ten park położony na wzgórzu od pierwszej wizyty stał się jednym z moich ulubionych miejsc w Santiago. Nie tylko daje możliwość obcowania z naturą w samym środku wielkiego miasta, ale również zapewnia piękny widok na Andy. 

Przed konkwistą wzgórze było nazywane przez plemię Mapuche Huelén co można przetłumaczyć jako smutek lub ból. Konkwistadorzy przechrzcili je na Wzgórze Świętej Łucji, ponieważ w dzień ich przybycia w kościele katolickim obchodzi się wspomnienie liturgiczne tej świętej.

Na terenie parku można zobaczyć wiele pomników
Wybudowany na początku XX wieku Taras Neptuna górujący nad główną ulicą miasta

Taras Neptuna
Taras Neptuna




Na jednym z tarasów znajdują się rzeźby nawiązujące do sztuki plemion Mapuche

Widok na Plaza de Pedro de Valvidia

Na terenie parku można zobaczyć typową dla tego regionu roślinność

Wieża widokowa

Andy widziane ze wzgórza

Panorama Santiago
Pomnik Pedro de Valvidia, założyciela Santiago, który ogłosił utworzenie miasta właśnie na wzgórzu Santa Lucia.


Na wzgórzu znajduje się również mała kapliczka

Jedna ze śnieżek wiodąca na wzgórze

Mural przedstawiający założenie miasta Santiago

Utrwalony w kamieniu list Pedro de Valvidii, w którym opisuje piękno nowo odkrytej ziemii

Wejście na wzgórze Santa Lucía


środa, 14 sierpnia 2013

Zima, zima zła!

Jestem w pełni świadoma, że połowa czytelników po przeczytaniu tytułu patrzy za zdziwieniem na ekran. Zima? W Ameryce Południowej? Przecież tam ciągle świeci słońce i rosną palmy! Właściwie jest w tym trochę racji, ale...

Muszę się zgodzić, że w porównaniu z polską, białą zimą, zima w Santiago to amator. 5 - 15 stopni w dzień, zero śniegu. Nuda. Mimo to nie wolno jej lekceważyć. Potrafi dopiec :) 

 3 powody, dlaczego nie można lubić zimy w Santiago: 
1. Brak ogrzewania 
Tak, tak. Dobrze słyszycie, w domu nie ma kaloryferów. Rano budzicie się w pomieszczeniach, w których temperatura jest podobna do tej panującej na zewnątrz, a więc w granicach 5-8 stopni. Upał! 
Ogrzewania nie ma również w żadnym właściwie budynku: restauracje i budynki użytku publicznego ratują się grzejnikami gazowymi lub elektronicznymi

2. Nie ma kołdry:
Tak, nie dość, że w Chile nie mają kaloryferów, to jeszcze nie znają takiego wynalazku jak kołdra. Zamiast tego śpią przykryci dużą ilością koców, które są tak ciężkie, że czasem ciężko się ruszyć. W sklepach można kupić coś na kształt kołdry, ale jest dużo cieńsze i tak trzeba się nakrywać dodatkowo kocem, lub paroma. Dla największych zmarzlaków jedynym sposobem na przeżycie zimy jest zakup ciepłej piżamy i elektrycznego prześcieradła. 

3. Słaba izolacja budynków 
Nawet jeśli zainwestujemy w grzejnik gazowy lub elektryczny nasz trud pójdzie na nic. Pojedyncze szyby oraz słaba izolacja budynków sprawia, że nasze ciepło bardzo szybko ucieka na zewnątrz. 

Żeby nie wyszło na to, że tylko narzekam, oto: 

 3 powody, dla których można lubić zimę w Santiago: 

1. Trwa tylko 2 - 3 miesiące
Zaczyna się pod koniec czerwca i kończy w połowie września. W tym czasie bywają tygodnie zimne i deszczowe, ale również ciepłe i słoneczne, nawet powyżej tych 15 stopni. 

2. Jest dość ciepła 
Mimo dużej wilgotności powietrza, co wzmaga odczuwanie zimna, to jednak da się przeżyć. W dzień wystarczy się cieplej ubrać, a wieczorem przykryć kocem popijając herbatę. 

3. Można oglądać ośnieżone Andy na horyzoncie.
Zdecydowanie najlepszy powód by pokochać śnieg w Chile!  

wtorek, 6 sierpnia 2013

Kwartały, Jabłka i inne odległości

- Jak daleko do najbliżej stacji bezynowej? 
- Cztery kwartały, na Katedralnej z Pałacową. 

Takie konwersacje nie są w Ameryce Południowej niczym dziwnym. Pytając o drogę nigdy nie usłyszymy "Musi Pan iść 500m prosto, a potem skręcić w prawo...". Duża przestrzeń i wielkie miasta wymagają stosowania szczególnego pojęcia odległości.

Są nimi przede wszystkim tzw. cuadras (można to przetłumaczyć jako "kwartały"). Jedna cuadra to mniej więcej około 100 - 120 metrów. Obejmuje obszar między dwoma skrzyżowaniami ulic.

Obszar zaznaczony za zielono to tzw. manzana (hisz. jabłko), utworzona przez cztery caudras. Z moich doświadczeń wynika jednak, że częściej stosuje się pojęcie kwartałów. 
Bez znajomości odpowiedniej cuadra możemy zapomnieć nawet o zamówieniu taksówki. Wsiadając do pojazdu nie wystarczy powiedzieć: na ulicę Katedralną. Nie, nie. Trzeba dodać, że na "Katedralną z Brytyjską". Wtedy możemy mieć pewność, że taksówkarz dowiezie nas na odpowiedni kwartał. Pomimo początkowych trudności ze zrozumieniem czym właściwie jest cuadra. stosowanie tego pojęcia wchodzi szybko w nawyk, więc teraz nie używam innej miary odległości.

Dla ciekawskich dodam, że cuadras nie jest wynalazkiem wyłącznie południowoamerykańskim. Stosowano go  w Ameryce Północnej, oraz w Europie. Podział na kwartały funkcjonował również w naszym kraju, w Krakowie w latach 1257 - 1791.
 Istniały cztery kwartały: Sławkowski, Grodzki, Rzeźniczy i Garncarski. Nie miały jednak nic wspólnego z regularnymi kształtami latynoamerykańskich cuadras. Dziś obszar ten stanowi Stare Miasto.

sobota, 3 sierpnia 2013

Śniadanie u francuskiego fryzjera






Organizacja zajmują się studentami zagranicznymi oprowadziła nas ostatnio po trochę mniej uczęszczanych dzielnicach Santiago. Na koniec mieliśmy iść do lokalnej knajpki by zjeść śniadanie. Knajpka miała być dość stara i mieć swój specjalny klimat.


Ku naszemu zdziwieniu zatrzymaliśmy się przed prawdziwym salonem fryzjerskim. A dokładniej salonem fryzjerskim wyjętym jak ze starego zdjęcia. Wszystko wyglądało jakbyśmy cofnęli się w czasie do początków XX wieku.

Tutejsi fryzjerzy wciąż stosują "tradycyjne" techniki i narzędzia fryzjerskie. Panowie i panie mogą się ostrzyc w tym historycznym miejscu już za $10 - $12. 
Zakład fryzjerski, założony w 1891 roku, od 1925 zajmuje obecny lokal. Od tamtego czasu nie zmieniono wystroju. Ponoć przez lata odwiedzali go sławni i ważni mieszkańcy Santiago. Z bardziej współczesnych należy wymienić: Isabelle Allende, Eduardo Frei czy też Sebastian Piñera.

Mimo początkowego zaskoczenia okazało się, że tuż za zabytkowym, lecz wciąż czynnym salonem, znajduje się restauracja.

Lokal został urządzony w stylu doskonale wpasowującym się w historię tego miejsca.



Wszystkim Paniom odwiedzającym tą restaurację z wyprzedzeniem powiem, że gdy na pytanie gdzie znajduje się łazienka w odpowiedzi usłyszą: "w Narnii" powinny potraktować odpowiedź bardzo poważnie. I udać się na poszukiwanie... szafy.

Więcej o Boulevard Lavaund można poczytać na http://www.boulevardlavaud.cl/